Rafał Ignasiak
autor, członek EMCC Poland
W 2010 roku chłopaki i dziewczyny z google naliczyli 130 milionów książek[1]. Liczba jest przesadzona i pewnie nieaktualna. Przesadzona, ponieważ google policzył każde tłumaczenie oddzielnie, czyli np Alchemika Paulo Coelho 60 razy. Jednak, nawet jeśli podzielimy 130 mln przez 60, to zostaje nam ponad 2 miliony unikalnych publikacji! Gigantyczna ilość, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że genialny sawant Kim Peak przeczytał w swoim życiu TYLKO 12 tys. W oparciu o jego historię powstał film Rain Man. Kim miał nad większością z nas przewagę. Czytał książkę raz, odkładał i pamiętał wszystko, co przeczytał. Dodatkowo czytał bardzo sprawnie. Podobno dwie strony jednocześnie – jedną lewym, a drugą prawym okiem. W poznańskiej czytelni biblioteki Raczyńskich znajduje się około 100 tys. książek. Nie do przeczytania …
Dlaczego o tym piszę? Wg mnie praca trenera i coacha wiąże się z ciągłym rozwojem kompetencji, których składową jest wiedza. Ilość dostępnych materiałów, koncepcji, teorii, badań jest przeogromna! Powyższe liczby wskazują, że nie ma szans, żeby to ogarnąć.
Pojawia się też drugi kłopot: jak oddzielić pozycję wartościową od bzdury, inspirującą od … Wstawcie dowolny przymiotnik. Jak ocenić, czy coś jest bzdurą? Jak ocenić, że poparta badaniami teoria jest prawdziwa? Oczywiście są metody badawcze, które wskazują, jakie kryteria muszą być spełnione, żeby coś uznać lub nie.
No i co z tego, że są?! – pomyślałem, kiedy przeczytałem książkę Stephena Hawkinga, Leonarda Mlodinowa “Jeszcze krótsza historia czasu”. Lektura z pozoru zupełnie nie coachingowa, ale jest niezwykle ciekawa. Autorzy przedstawiają historię rozwoju różnych koncepcji fizycznych. W jaki sposób uczeni (na przestrzeni wieków) opisywali świat oraz jego powstanie. Zawiera wiele obrazowych przykładów ułatwiających zrozumienie skomplikowanych teorii fizycznych.
Mnie uderzyły 3 rzeczy: po pierwsze jacy jesteśmy mali we wszechświecie – poczułem to niemal fizycznie, czytając o odległościach pomiędzy Ziemią a innymi planetami; po drugie, że fizyka – najbardziej ścisła z nauk – mówi, że nie wszystko, co widzimy, jest takie jak my to widzimy, a różne punkty widzenia są równouprawnione! Po trzecie, że są teorie, które działają w skali makro, a w nano skali już nie, i odwrotnie.
O postrzeganiu rzeczywistości, względności, błędach poznawczych itp. większość z nas wie, ale to co mnie uderzyło, to fakt, że fizycy zgadzają się, że piłeczka jednocześnie pozostaje w miejscu i porusza się! Przynajmniej tak zrozumiałem poniższy przykład.
Jeżeli jadę pociągiem i odbijam piłeczkę ping pongową z interwałem równym 1 s. to dla mnie piłeczka co sekundę spada w tym samym miejscu, ale dla dróżnika piłeczka spadła za drugim razem około 25 m dalej! O tyle (mniej więcej) przemieści się wagon jadącego pociągu w ciągu sekundy. Obie obserwacje są prawidłowe, a oceny tego co się stało równoważne.
Niesłychanie ciekawa jest zasada nieoznaczoności Heisenberga, czy mechanika kwantowa.
Autorzy piszą też o zaskoczeniach naukowców, kiedy okazywało się, że ich teoria już nie działa oraz o tym jak uczeni “kombinują” wymyślając specjalne zmienne (stała kosmologiczna Einsteina), żeby teorię dopasować do rzeczywistości.
Jak to się ma do mojej coachingowej rzeczywistości? Cóż, wygląda na to, że nigdy nie zdobędę wiedzy, której będę mógł być na 100% pewien. Myślę tu o modelach, technikach, eksperymentach i badaniach naukowych. To nie znaczy jednak, że powinienem przestać działać! Mogę opierać się na tym co mam, w co wierzę i czego już doświadczyłem. Jestem świadom, że istnieje ogromna wiedza, do której nie dotarłem i pewnie nigdy nie dotrę. A co jeśli dotrę i dowiem się, że jest inaczej niż myślałem, że jest? Nic. Przemyślę, sprawdzę, posmakuję i ruszę dalej. Coś z bagażu coacha wyrzucę, a coś do niego dołożę.
Mogę też ufać swoim osobistym doświadczeniom, ponieważ, pomimo ich jednostkowego charakteru, są równie dobrym źródłem wiedzy o świecie, jak naukowe eksperymenty. Każdy z nas jest unikalny i w swej unikalności niesiemy potencjał dla klienta.
Zamierzam jednak dokładać starań, żeby moja wiedza była wyraźnie opisana ze względu na źródło. Żebym w razie potrzeby mógł powiedzieć, skąd ją czerpię.
Czy taki poziom pokory wobec własnej wiedzy wystarczy? Nie wiem. Wiem, że im więcej wiem, tym mniej we mnie pewności …
Rekomenduję książkę Stephena Hawkinga i Leonarda Mlodinowa wszystkim, którzy chcą niewyobrażalnie poszerzyć myślowy horyzont czaso-przestrzenny i zderzyć się z faktem, że najlepiej empirycznie udokumentowana teoria ma kłopot z zasadą nieoznaczoności.
Ciekawe przemyślenia, Rafale. Pomyślałem sobie w kontekście fizyki, czasu, nieoznaczoności i potrzeby wiedzy czy rozumienia, że to trochę tak, jakby chcieć zgromadzić całą wiedzę i na cały czas. Coś wiem, zarazem wiem, że coś mi umyka. Coś wiem, zarazem wiem, a może tylko domyślam się, że tej wiedzy już znacznie przybyło, a poza tym w trakcie zdobywania “mojej” wiedzy, świat zdążył się już zmienić, zdążył pomknąć te swoje 25 metrów na sekundę, albo ja się sam przemieściłem. Może więc nie sposób zdobyć wiedzy, tylko ją zdobywać? Nie można się nauczyć języka angielskiego, ale można się go uczyć. Nie można poznać drugiego człowieka, ale można go poznawać, a w przypadku coachingu – pomóc klientowi poznać samego siebie [coachowi zresztą chyba też?]. Czy raz na zawsze, w każdej sytuacji? Pewnie nie. Jako coach mogę chyba jednak pomóc mu w rozwijaniu ciekawości do poznawania samego siebie, być może przez całe życie. Jak to powiadają? Człowiek rodzi się głupi i głupi umiera. W czym problem? W tym, żeby żyć mądrze? A może sensownie? Co to znaczy? Mądrze, znaczy nie tyle wiedzieć czy zbudować w sobie przekonanie, że “się wie”, a raczej świadomości, ile się wciąż jeszcze nie wie, albo, że nie sposób wiedzieć wszystko. Nawet tylko to wszystko, które by się chciało wiedzieć. Wiedza jest tymczasowa, chwilowa, zmienna, znika i zanika [np. nasza pamięć jest przynajmniej po części jednak generatywna]. Może wszyscy mamy taką intuicję i dlatego potrzebujemy tak bardzo w coś wierzyć. W coś trwałego, niezmiennego, pewnego, stałego, nieruchomego. Absolutnego i wiecznego.
Nie umiemy żyć w nanosekundach, jak nie umiemy wyobrazić sobie lub odczuć czym są eony.Czy z tego wynika, że wiedza jest chwilowa? A poznanie drugiego człowieka, także w coachingu, tak samo jest chwilowe, sytuacyjne i relacyjne? Coach jest w wygodniejszej sytuacji od psychoterapeuty czy psychologa klinicznego, a nawet doradcy, bowiem wcale nie musi stawiać diagnozy, kategoryzować swojego klienta, unieruchamiać swojego poznania w schemacie lub stereotypie, podawać recepty na zmianę, nieprawdaż? Coach nie musi wiedzieć. Wystarczy aby był ciekaw?
Acha, i jeszcze coś. Tzw. stałe w fizyce czy matematyce, to są swoiste “współczynniki Trójcy Świętej” [termin zapożyczony przez mnie kiedyś “dawno temu”, od pewnego wówczas młodego, niedoszłego fizyka, którego spotkałem podczas praktyki w szpitalu psychiatrycznym, zdiagnozowanego jako schizofrenik]. Są widać rzeczy w skali makro i nano, których do końca nie potrafimy określić, unieruchomić, uprzedmiotowić, ale stałe pasują do równań, które nam w tym pomagają, abyśmy mogli w naszej ludzkiej skali wyodrębnić obiekt. Zadziwiające, że te wszystkie magiczne liczby są nieskończone i nie mają realnego odniesienia, za to pomagają nam coś idealizować. To nasz umysł wyodrębnia obiekty, to człowiek wymyślił liczby całkowite, nie istniejące we wszechświecie. Nie istnieje doskonałe koło, ani kwadrat, Ziemia nie jest kulą lecz geoidą lub sferoidą, nie istnieją obiekty oderwane od kontekstu, otoczenia, systemu i tak dalej.
I jeszcze a propos piłeczki pingpongowej z Twojego tekstu – jedno z pierwszych zdań, jakie w swoim życiu wypowiedziała moja córka: “A kocica biegła i nie biegła”. Wtedy wprawiło mnie w zdumienie i zostało ze mną jak widzisz aż do dzisiaj.
Pokora? Tak. Cieszę się Twoim odkryciem. Może wiedzieć, to przede wszystkim wiedzieć, że wie się nie na pewno? Pozdrawiam z radością.