Tekst Rafała Ignasiaka, członka EMCC Poland rozpoczyna na naszym blogu cykl
“Coaching bez tajemnic. Inspiracje”
Kilka dni temu w jednym z komentarzy na znanym portalu społecznościowym użyłem zwrotu “A przecież coach powinien dawać zadania, które sam potrafi wykonać … :-)”. Jeden z kolegów coachów zareagował na to stwierdzeniem, że “Coach nie daje zadań… To bardzo duże uproszczenie… Partnerstwo zakłada ew. współprojektowanie działań po sesji, a najlepiej jakby klient je sam projektował.” W naszej dyskusji diabeł tkwił w znaczeniu czasownika “dawać”, ale skłoniło mnie to do przejrzenia ram kompetencyjnych organizacji certyfikujących coachów, a także zastanowienia się nad ideą zadania domowego / pracy domowej.
Skojarzenie ze szkołą?
Praca domowa jest szeroko stosowana w szkole. Służy do wdrożenia uczniów w proces samokształcenia i powinna ściśle wiązać się z pracą na lekcji. Nauczyciel zadaje pracę domową, a uczeń ją realizuje. Często nauczyciel ocenia zarówno fakt zrealizowania pracy domowej oraz poprawność merytoryczną.
W procesie coachingowym praca domowa wygląda nieco inaczej, a i jej ”rozliczanie” różni się nieco od przyjętego szkolnego rozumienia. Brak pracy domowej nie jest w żaden sposoób oceniany. Stanowi potencjalny punkt wyjścia do rozmowy z klientem o tym zdarzeniu, niczym innym.
Cele zadań do wykonania między sesjami coachingowymi
Zadanie domowe w coachingu ma na celu między innymi:
- poszerzyć “mapę” klienta,
- klient ma zdobyć doświadczenie,
- utrwalić nowo poznane/odkryte podczas sesji sposoby działania,
- skłonić do wglądu
- podtrzymać proces coachingowy.
W przypadku “poszerzania mapy” dużą rolę odgrywa intuicja i kreatywność coacha, a klient nie musi być świadomy ukrytego zamysłu ćwiczenia/zadania/pracy domowej. Ważne jest, żeby coach je zaproponował, a klient dobrowolnie przyjął. Bardzo istotne jest też, żeby proponując zadanie coach odpowiedział sobie na pytanie, czy sam byłby je w stanie wykonać? Stąd wzięło się stwierdzenie, które uruchomiło naszą dyskusję.
W przypadku utrwalania zakładamy, że klient dokonał jakiegoś odkrycia, nauczył się czegoś nowego podczas sesji. W związku z tym, możemy zaproponować mu działanie, które służyć będzie samodzielnemu przećwiczeniu nowej wiedzy/umiejętności. Tutaj wydaje się, że im więcej zaangażowania klienta w ustalenie co to będzie, tym lepiej.
Praca domowa może mieć też walor eksperymentu, gdzie klient wykona coś dla niego zupełnie nowego. W tym przypadku efekt może być nieoczekiwany zarówno dla klienta jak i coacha.
Bardzo ważną funkcją zadania domowego jest podtrzymywanie procesu pomiędzy sesjami.
Spojrzenie organizacji profesjonalnych
Organizacje zrzeszające i certyfikujące coachów (ICF, EMCC, IC, ICC) z różną precyzją określają oczekiwania wobec kompetencji coacha w tym zakresie. W ramach kompetencyjnych nie zawsze jest mowa wprost o “zadaniach domowych” (IC), ale o “projektowaniu działań” (ICF), “nakreślaniu działań i zadań” (ICC), czy “tworzeniu przestrzeni dla pogłębiania wglądu i wiedzy” (EMCC).
Co ja sobie biorę z tej historii o pracy domowej?
Po pierwsze przyda mi się większa uważność na możliwość współtworzenia zadania domowego razem z klientem. Po drugie, w kontekście prowadzonej z kolegą dyskusji, zostawiam sobie wolność w proponowaniu klientom zadań / ćwiczeń (jeśli tak mi podpowie intuicja) oraz pełnego partnerskiego projektowania działań z klientem (jeżeli będzie wola i przestrzeń).
Autor: Rafał Ignasiak – coach, trener biznesu i doświadczony manager ignasiak.pl
Pomagam osiągnąć cele zawodowe i osobiste. Inspiruję i mobilizuję w poszukiwaniu rozwiązań. Moje motto: Nic nie musisz – wszystko możesz.
0 komentarzy