Inaugurujemy nowy cykl na naszym blogu “Absolwenci o kursach coachingu”.
U podstaw tego cyklu leży misja edukacyjna EMCC. Nasze stowarzyszenie stawia sobie za cel promowanie wiedzy dotyczącej coachingu wśród wszystkich zainteresowanych. A wielu zwykłych Polaków interesuje się tą metodą rozwoju. Wiele osób rozważa także zostanie coachem, bo rynek tych usług rozwija się gwałtownie. Szukają więc informacji i rekomendacji. Również szkoły coachingowe zasługują po prostu na feedback.
To dla wszystkich tych osób właśnie powstał nasz cykl. Pragniemy lepiej wykorzystać fakt, że EMCC jest organizacją otwartą – zrzeszającą coachów i mentorów po różnych szkołach. Powiem więcej, naszą dewizą jest otwarcie się na różnorodność.
W Oświadczeniu o uznawaniu różnorodności (Diversity Statement) EMCC mówi się wprost:
- Angażujemy się w działania rozwojowe, które budują naszą świadomość, szczególnie w odniesieniu do różnorodności.
Dzisiaj pierwszy z cyklu postów, w których członkowie EMCC Poland dzielą się swoimi opiniami o kursach szkoleniowych z coachingu, których są absolwentami.
Zapraszamy!
___________________________________
Moja edukacja coachingowa
Niedawno skończyłem studia podyplomowe Life-coaching w Wyższej Szkole Bankowej w Poznaniu. Na początku trochę mnie postraszyli jakimiś papierologiami, ankietami – jak na podyplomówkę trochę za dużo. Jakieś zamieszanie, bo pracownicy w rekrutacji raz mówią, że godziny ze studiów będzie można liczyć do akredytacji, a potem, że nie. No jasne, że nie, bo kierunek nie posiada właściwej akredytacji. No ale dostałem dobry rabat na czesne, dostęp do platformy z materiałami w wersji elektronicznej (bo w wersji papierowej dostawaliśmy na zajęciach).
Rekrutacja
Na początek oczywiście uczucie zawodu. Komisja rekrutacyjna nawet nie chciała ze mną rozmawiać. Zostałem wg. jakiegoś algorytmu zakwalifikowany zaocznie. No, ale fakt – zadziałały te ankiety i moje doświadczenie zawodowe. WSB kształci coachów od dobrych kilku lat i pewna selekcja też musi nastąpić, co zresztą ma sens. W tym roku otwarto nawet dwa kierunki: coaching menedżerski i mój – życiowy.
W trakcie
Przyznam, że trochę mnie te studia zmęczyły. I nie chodzi tu o to, że wylewała się z nich nuda. Albo zmuszali nas do wkuwania jakiś opasłych tomów z wiedzą coachingową. Męczarnie psychiczne i fizyczne też oczywiście odpadają. Po prostu po takim zjeździe byłem wypompowany. Zajęcia prowadzone przez specjalistów wymagały dużego zaangażowania słuchaczy. Teoria, której zakres był odpowiednio dobrany w planie studiów, przeplatana była ciekawymi narzędziami pracy zespołowej, dyskusjami i oczywiście, co najważniejsze, było wiele ćwiczeń praktycznych (tu właściwie napisałem „masło maślane”, nie zdarzyło się bowiem, żeby pojawiły się ćwiczenia niepraktyczne). Kadra składająca się z samych specjalistów, wiele z nich znanych w świecie coachingu, wieloletni wykładowcy i oczywiście praktycy. Część typowo praktyczna to Indywidualny Program Coachingowy, czyli prowadzenie sesji pod okiem specjalistów. Tu było trochę pracy: sesje, omówienia, raporty na ocenę. Jednak wszystko miało swój cel: obycie się z coachingiem i wiedzą o nim. W tym celu do zespołów przydzieleni byli mentorzy-wykładowcy, nie dawali nam chwili wytchnienia. Ale było warto.
Coaching to nie matematyka
Przedmioty były tak zaplanowane w większości, aby każde prowadził inny wykładowca-coach. Właśnie dzięki temu każdy dzień dzięki swej początkowej niewiadomej przynosił wiele budujących nowości. Bardzo ważna dla słuchaczy była możliwość spotykania różnych coachów, poznanie ich podejścia, posłuchanie „przykładów z życia”. W tym momencie gdybym miał ogólnie scharakteryzować kadrę, to powiem, że daleko im do akademickich pracowników. Wykładowcy na pierwszym miejscu stawiali sobie za cel stworzyć pozytywną, przyjazną atmosferę. I tak było. Naprawdę chciało się przychodzić i zdobywać wiedzę. To właśnie wszystkie te zalety przyczyniały się do właściwego chłonięcia wiedzy coachingowej. O to chodzi. Coaching to nie matematyka. Takie studia trzeba zorganizować w ten sposób.
To ma sens
Na koniec nie byłbym szczery, jakbym nie wspomniał, że miałem jeszcze obok coachingu inny cel. Udało się. Dostałem motywacyjnego kopa i „skołczowałem” sam siebie, a tego mi trzeba było.
Autor: Damian Gajewski, coach, nauczyciel, abslowent kursu w Wyższej Szkole Bankowej w Poznaniu. Zapraszamy też do przeczytania tekstu Damiana o coachingu w szkole.
*** Na zdjęciu Agnieszka Święcka, abslowentka studiów w WSB w Poznaniu, foto ze strony kursu.
0 komentarzy